poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział VIII

                           William
    Na rozkaz Japonki wróciłem do domu. Byłem pijany i mogę się przyznać, że do alkoholu mam słabą głowę. Nie wiem kiedy ona w końcu zrozumie, że to co czułem w gimnazjum dalej jest aktualne.
-K***a!-wymamrotałem, cicho pod nosem uświadamiając sobie co do niej powiedziałem przed tym całym wyjazdem i jeszcze ta wspólna noc. Wykorzystałem ją i teraz tego żałuję. Ma prawo mnie nienawidzić. Co się stało to się nie odstanie. Postanowiłem się odprężyć i włączyć laptopa. Wchodzę na facebook’a.
-Ja pier*ole!-teraz nie panuję nad agresją. Yumi dodała zdjęcie dwóch kieliszków wina i opis ‘Wino z przyjacielem? Zawsze!’. Stern, ten zawsze jest tam gdzie nikt go nie chce. Dziś sam się prosił, więc oberwał.  Mam czasami napady agresji, a on jest wprost idealny do ich wyładowania. Wróg numer jeden, nigdy sobie nie wyobrażałem, że mógłbym się z nim przyjaźnić i nie mam zamiaru. Powinien sobie zapamiętać, że Yumi jest moja i tylko moja
-TO JESZCZE NIE KONIEC STERN!!!-wściekły krzyczę przez okno mojego mieszkania. Mam gdzieś, że budzę ludzi. Oni nic mnie nie obchodzą.
                                                Aelita
      Siedzę spokojnie, na kanapie wtulona w Jeremy’ego, gdy nagle po mieszkaniu rozlega się dzwonek telefonu. MOJEGO TELEFONU!  Spojrzałam na ekran i serce mi stanęło. Szybko poszłam w miejsce gdzie mój chłopak nie mógłby podsłuchiwać.
-Czego chcesz?!-warknęłam do mojego rozmówcy.
-Możemy się spotkać?!
-Odd, nie dziś!
-Dlaczego?!-słyszałam irytacje z jego strony, która nie była dość przyjemna dla moich uszu.
-Zacznijmy od tego, że jest już po 21…
-I co z tego?!-przerwał mi i zaczął się ironicznie chichotać.
-Jeremy będzie miał podejrzenia, że go zdradzam co nie będzie prawdą !!!
-Przecież możesz powiedzieć, że spotykasz się ze znajomymi…
-Nie chcę go okłamywać…
-Weź przestań!
-Poważny związek opiera się na zaufaniu ODD, a nie na kłamstwie!-jestem już trochę zdenerwowana tą jego natarczywością.
-All, jeszcze nikomu nie zaszkodził jeden mały grzech…
-Dobranoc Odd!-rozłączyłam się. Nie miałam ochoty prowadzić tej bezsensownej rozmowy. Jak nie pojmuje, że ‘Nie’ oznacza ‘Nie’, to nie mam najmniejszego zamiaru się z nim użerać. Nie wróciłam przed telewizor tylko poszłam się umyć. Kąpiel coś o czym teraz marzyłam. Ciepła woda i olejki aromatyczne odgoniły wszystkie moje zmartwienia
         Siedziałam tak długo aż woda nie zrobiła się zimna. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Nie mogłam zasnąć. A jak już zamykałam oczy, zaczął mnie dręczyć jakiś koszmar.
                                                    *     *    *

Jest krótki, sama się do tego przyznaje. Mimo iż jest to takie jakie jest, mam nadzieję, że się spodoba. :3

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział VII

                              Ulrich 
      Stałem pod szpitalem i czekałem na Yumi. Nie to, że coś się jej stało, ale czekałem aż skończy prace, ponieważ zaprosiłem ją na kolacje. Jestem w niej zakochany od…od naszego pierwszego treningu. Po drodze zdarzyło mi się kilka innych pobocznych związków, ale nigdy nie wychodziły. Zawsze szukałem takiego samego ideału jakim jest Ishiyama. I teraz ją znalazłem i chcę mieć już na zawsze obok siebie. To czy będziemy w jakimś poważnym związku, nie ma teraz dla mnie znaczenia. Po prostu stwierdziłem, że na razie trzeba odbudować naszą przyjaźń.
       Stałem tak już od 10 minut. Gdy nagle przywiało Williama. Zastanawiam się czego on tu szuka.
-Cześć.-mężczyzna przywitał się ze mną i oparł się o ścianę.
-Cześć.-sucho odpowiedziałem. Mimo, że minęło te kilka lat, dalej darzę go czystą nienawiścią. Do tego zrobił rzeczy, których nie jest łatwo zapomnieć.
-Czekasz na kogoś?-zmierzył mnie wzrokiem i pokręcił głową- Bo wyglądasz jak byś prosto ze wsi przyjechał.
-Ile ty masz lat człowieku, by takimi tekstami rzucać?-wywróciłem oczami.
-Daj spokój…I tak wiadomo, że Yumi woli mnie!-ja nie wierze w to co słyszę. Z nim jest chyba coś nie tak! Próbuje wzbudzić we mnie zazdrość tak jak to robił 10 lat temu. Istny koszmar.-Uwierz, że niedługo będziemy parą i będziemy mieć piękne dzieci, a ty pójdziesz w kąt! Jak zawsze!
-Szczerze w to wątpię!-jego pewność siebie jest dobijająca, że aż śmieszna.
-Oj Stern ty jeszcze nie wiesz na co mnie stać!
-Uwierz, że wiem.
-Nie, nie wiesz…-po tych słowach uderzył mnie pięścią w twarz. Teraz dopiero ogarnąłem, że on może być pod wpływem alkoholu albo czegoś innego. Nie zastanawiając się długo, po prostu zrobiłem to samo co on, w prezencie ode mnie dostał podbite oko. Niestety nie był to jeszcze koniec tej całej szarpaniny…
                               Yumi
      Mam już po uszy mojej pracy. To jak ludzie potrafią wydziwiać to jakaś masakra. Przez nich muszę zostać chwilę dłużej, a umówiłam się z Ulrichem. Nie wiem czy to takie zwykłe spotkanie czy  może raczej randka. Nie ważne, liczy się to, że będę mogła z nim przebywać sam na sam. Kończę uzupełniać raport i mogę już sobie iść.
       W szatni przebrałam się ze szpitalnego mundurka i ruszyłam w stronę wyjścia.  Wychodząc ze szpitala ujrzałam dwie sylwetki. Był to Ulrich i William i się…bili. Szybko do nich podbiegłam i ich rozdzieliłam. Gdybym zareagowała trochę później, to by się zdążyli pozabijać.
-Co wy robicie do jasnej cholery!?-stanęłam pomiędzy nim uniemożliwiając im jakikolwiek kontakt między sobą.
-Yyyy…nooo….yyy- oby dwoję w tym samym czasie nie wiedzieli co powiedzieć.
-No co ‘yyy’?! Ile wy macie lat by sobie jakieś bijatyki urządzać?!-patrząc na poobijaną twarz Sterna, nie wiem sama dlaczego łzy mi napłynęły do oczu. Mogłam się domyślić, że to William zaczął, gdyż na ogół ma gdzieś inne rozwiązania.-Co ty w ogóle robisz?-pytanie skierowałam do Dunbara, nie wyczułam alkoholu, czyli jedną z kilku przyczyn tego napadu agresji można wykluczyć.
-Chciałem zrobić ci niespodziankę!-powiedział opierając się o barierkę.
-Idź do domu!-próbuję skończyć tę rozmowę, za nim będzie za późno…Niemiec tylko się nam przygląda, ale za to stoi bardzo blisko mnie gdyż czuję jego przyspieszony oddech na karku.
-Nie!-krzyknął tak głośno, że aż ptaki z pobliskiego drzewa po prostu odleciały.
-Do domu!-powiedziałam przez zaciśnięte zęby, wściekłym głosem.
-Nigdzie nie idę…-no nie mogę, teraz to ja mam ochotę tak mu przywalić, że sama się zastanawiam dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.
-Przestań dyskutować i idź do domu i przemyśl sprawę…-lekko przesłodzonym głosem w końcu udało mi się go pozbyć.  Obracam się w stronę Sterna.
-Na ciebie brakuje mi już słów…-powiedziałam cicho i go wyminęłam.
     Wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do domu. Ręce trzymałam sztywno na kierownicy, a mój wzrok był przykuty do ulicy. Po co Ulrich w ogóle, się tak zawziął. Zazwyczaj sobie odpuszczał. Wroga wymijał i unikał kolejnego konfliktu. Weszłam do domu, a łzy momentalnie zaczęły spływać mi po policzkach. Szybko je otarłam za nim kolejne spłynęły. Nalałam sobie szklankę wody i usiadałam przy stole. Kubek przesuwałam raz w prawo raz w lewo. Po mojej twarzy spływało coraz więcej łez. Otarłam je chusteczką, a zaraz po tym usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i poczułam dość przyjemny dreszcz. Stał tam Stern mimo pobijanej twarzy i jednej nie dużej krwawej ranie, można było zauważyć na jego twarzy delikatny uśmiech.
-Mogę wejść?-wpuściłam go do środka i wskazałam miejsce przy stole, a sama poszłam po apteczkę do łazienki. Wyjęłam wodę utlenioną i wylałam kilka kropelek na ranę znajdującą się przy skroni. Na czystą ranę nakleiłam plaster. Z zamrażarki wyjęłam, mrożony groszek, gdyż nic innego nie mogłam znaleźć i przyłożyłam do podbitego oka.
-Słuchaj…Ja…Nie chciałem żeby tak wyszło…-sam z siebie zaczął się tłumaczyć-Po prostu zaczął się mnie czepiać, a potem po prostu mi przyłożył, więc ja nie zostałem mu dłużny.-nie miałam zamiaru się odzywać- Wiem, że jesteś na mnie zła, że popsułem nasz wieczór i jest mi bardzo przykro z tego powodu…-oparłam się łokciami o krzesło, które stało naprzeciwko niego-Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam-wstał i zaczął się kierować do drzwi frontowych.-Powinienem już iść.
-Nie, nigdzie nie idziesz!-stanowczym głosem powstrzymałam go od opuszczenia mojego domu.-Nie w tym stanie…
-Czyli nie jesteś na mnie zła?-na jego twarzy malował się uśmiech, tak bardzo uroczy i oszałamiający.
-Owszem jestem.-starałam się nie poddać tym nieziemskim tęczówką, ale jakoś słabo mi to wychodziło.
-Na pewno?!-przybliżył się do mnie i delikatnie objął mnie w pasie.
-Dobra, nie jestem zła…Po prostu się o ciebie martwię...-odparłam i lekko oparłam się dłoniami o jego umięśniony tors.- Ty mnie tu nie podrywaj tylko, się nastaw na spanie na kanapie.
-Ja cię nie muszę podrywać, bo i tak jesteś moja!
-Nie jesteś zbyt pewny siebie Stern?!- odsunęłam się od niego i skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
-Nie.-rzekł i przyciągnął mnie tak, że przylegałam do niego całym ciałem i namiętnie pocałował. Czyli, że on też coś do mnie czuł…
-Ale i tak śpisz na kanapie…
-Myślałem, że się uda!-udając zirytowany głos, musnął mnie lekko w szyje.

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział VI

Dedykacja dla: Martyny Więch, za to, że jest, że dodaje komentarze dzięki, którym mam ochotę dalej pisać i to właśnie dzięki niej ten rozdział powstał tak szybko. Dziękuje :3
                                Odd
         Moje życie to jeden wielki burdel. Laski bawią się mną na każdym kroku, a tą co kocham jest zajęta.  Będąc jeszcze nastolatkiem, wiele rzeczy spierdoliłem, a teraz odczuwam tego konsekwencje. Każdy błąd popełniony kiedyś, wbija mi nowy nóż w plecy dziś. Moje życie opiera się na łażeniu przed siebie bez jakiegokolwiek celu. Idę, ale po co? Łatwiej byłoby mi skończyć z życiem niż prowadzić coś tak niezwykle nudnego. Jednak nie potrafię, coś zawsze utrzyma mnie przy życiu. Jest to Aelita. Nie wiem czy będziemy kiedyś razem, ale kocham ją najmocniej na świecie. Jej różowe jak wata cukrowa włosy, zielone i duże oczy, różowiutkie usteczka i łagodny charakter.  Jej cudowny śmiech odpędza mnie od myśli samobójczych. Mam nadzieję, że między nami coś kiedyś będzie-więcej niż przyjaźń, ale chyba liczę na zbyt wiele.  Muszę pogodzić się z tym co mam…Czekając aż coś się wydarzy.
        Idę, tym razem mam cel, może nie na całe życie ale na dzisiejszy wieczór, na razie tyle wystarczy. Ulrich, mój najlepszy kumpel-o ile mogę go tak nazywać. Zaprosił mnie do swojego domu na mecz piłki nożnej. Grają nasze dwie naj bardziej ulubione drużyny. Ma być też Yumi, Jeremy i…Aelita. Mam nadzieję, że nikomu nie powiedziała o tym co zaszło między nami w ‘TEN’ wieczór. Dzwonię dzwonkiem do domu mojego kolegi. Mam nadzieję, że to dobre drzwi bo w okolicy jest jeszcze pięć podobnych domków.
                                Yumi  
      Siedzę, na jednym ze stołków barowych przy kuchennym blacie w domu Ulricha. Nie ma jeszcze nikogo i siedzimy tak we dwoje w zupełnej ciszy. Czasami spoglądam na niego a on na mnie. Trochę nie zręczna sytuacja.
      Nagle czuję niesamowity ból głowy, a potem ciemność, gdzie ja stoję w środku jakiegoś światła. Nagle przede mną wyskakują wydarzania, które ostatnio miały miejsce łącznie z nocą z Williamem. Czułam się źle chciałam się obudzić z tego transu ale nie mogłam. Ta noc, której nie chciałam pamiętać przewijała się od początku do końca, jak popsuta kaseta. Przecież, to nie moja wina. Nie zrobiłam nic złego i nikogo nie zraniłam lub może zraniłam ale jeszcze o tym nie wiem..
-Brawo, brawo…-głos za moimi plecami rozniósł się jak echo, szybko odwróciłam się by sprawdzić co to jest.-To takie przykre, tak młoda osoba, a tak skomplikowane życie!
-Kim jesteś?-bałam się, byłam strasznie przerażona.
-Nie wiesz?!-szyderczy śmiech to jedyne co cały czas się roznosiło.
-Kim jesteś?!-powtórzyłam pytanie, nabierając pewności siebie.
-Nie zobaczysz mnie, a ni nie dotkniesz.-powiedziało to coś-Jestem kimś kto ci wiele rzeczy uświadomi.
-Czego chcesz ode mnie?-miałam zamknięte oczy, a dłoń zaciśniętą w pięść.
-Twoi przyjaciele…Myślisz, że są normalni?
-W co ty grasz?-czemu czepił się akurat przyjaciół-Co od nich chcesz?
-Próbuję ci uświadomić, że nic o nich nie wiesz!! Ukrywają przed tobą straszne sekrety.
-Co masz na myśli?
-Dowiesz się w swoim czasie!
-Mów o co chodzi!!-co to znowu sekrety.
-Nie odnajdujesz się wśród nich. Jesteś inna. Twój wyjazd do Japonii wszystko zmienił, nie wiesz nic o nich i co się z nimi działo!!-padłam na kolana zalewając się łzami-Nie próbuj się oszukiwać, że pasujesz do nich…
      Próbowałam otworzyć oczy, ale wydawały się strasznie ciężkie, jakby były sklejone. Pierwsze wiązki światła do mnie docierały. Widok była zamazany i strasznie ciężko było rozszyfrować gdzie się znajduję. Kilka razy zamrugałam by złapać ostrość widzenia. Byłam w łóżku, na pewno nie w moim. Ujrzałam jakąś sylwetkę siedzącą na krześle z opartą głową o zieloną ścianę. Był to Ulrich. Nie spał. Miał rozczochrane włosy i worki po oczami. Spojrzałam na zegarek. Z godziny 18 zrobiła się 4.34.
-Co się stało?-spytałam schrypniętym głosem, powoli siadając na brzeg łóżka.
-Siedziałaś u mnie w kuchni, gdy nagle osunęłaś się z krzesła. Nie zemdlałaś, ale też nie kontaktowałaś. Byłaś w takiej jakby chwilowej śpiączce. Zadzwoniłem po karetkę, ale lekarze stwierdzili, że nie ma sensu zabierać cię do szpitala, choć ja sądziłem inaczej.-mówił, ze wzrokiem wbitym w podłogę, jakby na niej było coś interesującego-Zabrałem cię tutaj…Spotkanie nawet się nie odbyło, Odda postanowiła odwiedzić mama, a Aelita i Jeremy, musieli zaopiekować się dzieckiem kuzynki, więc nic nie straciłaś.
-Ty w ogóle spałeś?-mój głos coraz bardziej wysiadał. Stern podał mi szklankę z wodą i przesiadł się tak, by móc spojrzeć mi w oczy.
-Nie, nie spałem, cały czas siedziałem przy tobie…-złapał moją dłoń i lekko gładził opuszkami palców. To takie słodkie i urocze. Odłożyłam szklankę i przytuliłam się do niego. Całe moje ciało przylegało do jego ciała. Jego zapach wzbudzał we mnie obłęd. Wiem, że liczył na coś więcej, ale ja nie jestem po prostu w stanie okazywać w tym momencie moich uczyć, ale liczy się teraz to co jest tu. Ona, ja i uścisk, który mógłby trwać wiecznie.
        A ten głos mojej głowie to jakieś istne szaleństwo…
*    *    *

Można stwierdzić, że pośpieszyłam się z pisaniem, ale cóż jak ma się pomysły, to wszystko samo się pisze.

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział V

                                                  William
    Minęły dwa tygodnie od mojego pierwszego spotkania Yumi po latach. Nasze relacje trochę się poprawiły. Kiedy ona wyjechała popełniłem duży błąd,  którego teraz żałuje. Od Odda dowiedziałem się, że Ulrich i Yumi spotykają się prawie codziennie, ale nic po między nimi nie ma. Czyli jest dla mnie jeszcze jakiś cień szansy, by rozkochać w sobie  śliczną Japonkę. Mogę zacząć od dzisiaj. Mam ją odwieść do domu po babskim wieczorze u Aelity. Będę one i jakieś inne laski, których nie znam.
     Ich imprezka miała się dawno skończyć, czekałem w samochodzie kiedy jakaś piękna osoba siadła na fotelu obok.
-Hej skarbie…-wymamrotała muskając mnie w policzek.
-Cześć…-ona była totalnie pijana. Nie wiedziała co kompletnie mówi.
-Skarbie…Kochanie…Koteczku…-nie wiem ile ona wypiłam ale nawet się mnie to podoba, w jaki sposób do mnie mówi. Odwiozłem ją do domu, nie odpowiadając na żadne z jej bzdurnych pytań. Odprowadziłem ją pod drzwi, żeby nie zaliczyła po drodze żadnej wywrotki.
-To pa.-powiedziałem chcąc odejść. Stanęła mi szybko na drodze i namiętnie pocałowała. Oddając pocałunek wkroczyłem do domu. Sama zaciągnęła mnie do sypialni, a reszta działa się sama. Totalnie nie przestrzegam zasady ’Nie wykorzystuj pijanego’, ale tak dawno nie czułem jej bliskości, że aż nie dało się powstrzymać tego pragnienia. Nie wiem jak Ulrich widywał się z nią i nic go do niej nie ciągnęło.
                                Yumi  
     Rano godzina 10.00, wielka dziura w pamięci. Jedyne co pamiętam to duża ilość alkoholu. Dom  był pusty, nikogo nie było, a miałam wrażenie…Dobra nie ważne, potem się nad tym zastanowię. Zorganizowałam sobie szybko ubrania i ruszyłam do łazienki. Byłam strasznie blada, ale nie czułam się źle. Szybko się ubrałam i ogarnęłam moją głowę i zaczęłam powoli schodzić na dół. Z każdym stopniem w dół, przypominały mi się momenty z poprzedniej noc, towarzyszył temu okropny ból, narastający  z każdą chwilą. W kuchni szybko wyjęłam środek przeciw bólowy i popiłam wodą. Zrobiłam sobie kawę i siadłam przed telewizorem skręcając się z bólu. Teraz sobie wszystko przypominam. Za dużo wypiłam, Will odwiózł mnie do domu, namiętny pocałunek, a potem moje łóżko. Ja się z nim po prostu przespałam. Wykorzystał mnie. Dobrze wiedział, że jestem pod wpływem alkoholu, ale i tak sobie nie odpuścił. Pod wpływem alkoholu człowiek nie panuje nad sobą. Mógł mnie po prostu zostawić. Powiedzieć mi ‘NIE’ i odejść. Rzuciłam pustą szklanką o ścianę rozbijając ją w drobny mak. Siedziałam na kanapie, obejmując rękami kolana, kołysząc się w przód i tył. Łzy spływały po mojej twarzy, jak deszcz. Nie powinnam płakać, przecież nikogo nie zdradziłam, a może jednak? Tak zdradziłam sama siebie, z kimś kogo nie chciałam widzieć nigdy więcej na oczy. Było mi strasznie zimno i miałam ochotę spać, więc po prostu wyłożyłam się na kanapie i zdrzemnęłam się odpędzając od siebie wszystkie zmartwienia.
          Obudził mnie ciepły i cudowny głos Ulricha, który miałam ochotę mieć już  na zawsze przy sobie. Było już grubo po 16, więc można powiedzieć, że przespałam pół dnia.
-Co się dzieje?-spytałam odkrywając koc, którym prawdo podobnie przykrył mnie mój towarzysz.
-Nic, mówiłaś mi żebym wchodził bez pukania…
-No..
-Usłyszałem jak telewizor gra więc wszedłem, ale ty spałaś, więc przykryłem cię kocem i posprzątałem szkło ,które tam leżało.-wskazał miejsce gdzie kilka godzin temu rzuciłam szklanką. –Sądzę, że miałaś ciężki ranek, dlatego nie wyszedłem, a zostałem przy tobie.
Teraz, to się wkopałam. Mimo, że William, podle się mną zabawił coś do niego poczułam i do tego jest jeszcze Ulrich…Czy życie nie może być prostsze?  
                                          *   *   *

Męczyłam się i męczyłam, ale napisałam. Na początku chciałam to wkleić jako połówkę, ale zdecydowałam, że to nie ma żadnego sensu się w to bawić. Mam nadzieję, że będzie się podobać :3

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział IV

                         Aelita 
To co się 2 dni temu wydarzyło, dalej mnie przeraża. Zachowanie Yumi, gdy zobaczyła Williama było moim zdaniem niegrzeczne. Jeremy też mnie zdenerwował, gdzieś zniknął, a potem wrócił jakiś nieobecny i  w ogóle nie cieszył się gdy zobaczył Odda. Chyba tylko mnie cieszyła obecność wszystkich przyjaciół. Oczywiście mój narzeczony strzelił focha prze to, że Della Robia mnie podrywał. On jest taki przewrażliwiony. Aktualnie Jeremy jest u swojej chorej mamy, więc nie bardzo muszę się martwić o żadne wyrzuty z jego strony.
      Ten poniedziałkowy, wieczór umówiłam się z Oddem, na przyjacielskie spotkanie, w jednej z najlepszych restauracji. Miał podjechać po mnie o 19, więc do szykowania zostały  mi 3 godziny. Stałam przed ogromną szafą, szukając sukienki, którą wcześniej postanowiłam ubrać. Niestety los chciał tak, że za nim ją znalazłam wybrałam już inną. Po prostu nienawidzę być kobietą. Uplotłam warkocz z włosów, do tego czarna sukienka z rękawami w koronkę. Makijaż i wychodzę. Mój przyjaciel już na mnie czekał. Szybko zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu.
-Hej.-radośnie przywitałam Włocha, dając mu całusa w policzek.
-Cześć księżniczko.-odpowiadając mi uśmiechnął się do mnie bardzo tajemniczo.  W restauracji siedliśmy do stolika, który wcześniej była dla nas zarezerwowany, więc nie musieliśmy się niczym martwić.
-Powiedz, jak to było. Jak doszło do zaręczyn między tobą i Jeremim?-błagam tylko nie to, nienawidzę na to odpowiadać. Ale już dobrze.
-Po gimnazjum trafiliśmy do tego samego liceum. Nasza miłość rozkwitała. Były dużo przy tym kłótni, ale jakoś sobie z tym radziłam. Gdy skończyłam 22 lata oświadczył mi się i zamieszkaliśmy razem. Teraz chcemy wziąć ślub. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.-mam nadzieję, ze go nie zanudziłam tą denną historyjką.-A jak tobie się układało w związkach?
-Z Sam rozstałem się w liceum. Potem była Charlotte, zerwała ze mną, zaraz po tym jak zacząłem studia, następna była Jessabelle, za to ta mnie rzuciła 2 miesiące temu, a teraz osoba którą, kocham jest zajęta, więc po prostu nie mam szczęścia do dłuższych związków. Nigdy nie miałem.
-Tak mi przykro…-szkoda mi się go zrobiło, że nie może się ustatkować.
    Reszta wieczoru minęła dość przyjemnie. Wino, wykwintne dania i normalna przyjacielska rozmowa. Kiedy było około 22 odwiózł mnie do domu. Chciałam otworzyć drzwi, kiedy podbiegł do mnie.
-Zostawiłaś telefon.-wręczył mi moją zgubą i uśmiechnął się.
-Dzięki.-rzuciłam, krótko. Była niezręczna cisza i trochę mnie to przerażało. Odd stał przede mną jakby się nad czymś zastanawiać.
-A chrzanić to…-zdążyłam usłyszeć tylko szept po tym jak przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował, niestety ja się temu od tak oddałam. Rozpiął mi sukienkę do połowy, a ja zaczęłam powoli rozpinać guziki jego koszuli. ~Co ty do jasnej cholery robisz?~ moja podświadomość  uświadomiła mi, że chcę zrobić coś nie dobrego.
-Nie mogę..-powiedziałam zapłakanym tonem i szybko umknęłam do mieszkania. Co ja próbowałam zrobić. Chciałam zdradzić Jeremiego, bo miałam jakieś dziwne pożądanie w sobie. Sukienkę, którą miałam na sobie zdjęłam i rzuciłam w jakiś kąt. Założyłam pierwszy lepszy za duży T-shirt. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer…
                                                      Yumi         
     Nudny poniedziałkowy wieczór, spędzam przed komputerem. Coś wyjątkowego w tym jest tylko to, że rozmawiam ze Sternem przez skype’a. Jestem też pod jakimś względem wykorzystana, bo pomagam mu znaleźć temat na stronę główną do gazety. Jak byłam w pracy podrzucił mi karton z mailami od ludzi o różnych sensacjach, które wydarzyły się w mieście. Przy tym dowiedziałam się, że jest redaktorem naczelnym mojej ulubionej gazety. To czy jestem wykorzystywana czy nie, nie ma żadnej różnicy ważne, że mogę z nim co najmniej porozmawiać.
-Znowu okradziono bank…-Ulrich czytał już z totalnym znudzeniem-I jak?
-Było, trzeba szukać czegoś czego jeszcze nie…-przerwał mi telefon-Poczekaj chwilę..
Znalazłam telefon, dzwoniła Aelita, prosiła by teraz do niej przyjechała. Płakała i mówiła, że nie jest to rozmowa na telefon.
-Ulrich przepraszam pogadamy później, muszę jechać do Ali..
-O tej godzinie?-na jego twarzy malowało się zdziwienie.
-Nie wiem o co chodzi, ale mnie prosiła.-szybko wytłumaczyłam-Jutro mogę ci pomóc, bo nie idę do pracy i możesz do mnie rano przyjść.
-Dobra, to Pa!-wyłączyłam laptopa i chwyciłam pierwsze lepsze trampki i bluzę z wieszaka. Wzięłam telefon i kluczyki. Na podjeździe stał mój ukochany czerwony samochód. Ze mną jest chyba coś nie tak. O godzinie 22, jadę do przyjaciółki w piżamie. Byłam pod jej drzwiami. Zapukałam i po chwili się otworzyły. Weszłam do jej domu, wzrokiem odnalazłam osóbkę zwiniętą w kulkę w rogu kanapy. Siadłam o bok, podkulając jedną nogę.
-Co się stało?-nie wiem o co chodzi i mam nadzieję, że się dowiem..
-Prawie zdradziłam Jeremiego…-nie wierzę w to co mówi, może dlatego, że przez płacz mówi mało jasno.
-Powoli. Przestań płakać..-powoli się uspokajała- A teraz powiedz mi wszystko od początku.
-Jeremy, jest u swojej mamy.-jeszcze trochę się jąkała ale z każdym słowem była coraz bardziej opanowana- Ja byłam w restauracji z Oddem, niewinna kolacja i rozmowa, bez żadnych zobowiązań. Odwiózł mnie do domu, ale zapomniałam wziąć telefon i podszedł do mnie by mi go dać. Potem zaczął mnie całować i rozpinać mi sukienkę, a ja jego koszulę. On chciał mnie po prostu zaciągnąć do łóżka. Dobrze, że w ostatniej chwili się opamiętałam.
-Rozumiem.-rzuciłam krótko-Ale jeśli kochasz Jeremiego to nic takiego się nie stało, nie musi przecież się o tym dowiedzieć..-na słowo ’’kochasz’’ trochę się skrzywiła co nie bardzo mnie zadowalało-Kochasz Jeremiego prawda?
-No właśnie nie wiem..-nie rób tego dziewczyno- Kocham go, ale od tej akcji z Oddem poczułam też coś do niego…
-Jestem w tej sytuacji bezradna...-przyznałam otwarcie-Musisz wybrać tego, którego kochasz, za którym wejdziesz w ogień i będziesz w stanie porzucić swoje marzenia by spełnić jego.
-A gdybyś ty musiała wybierać?-w co ona gra?-Między Ulrichem a Williamem?
-Taki wybór się nigdy nie zdarzy.
-Nie próbuj kłamać. Ty kochasz Ulrich a on ciebie. Tylko też nie macie znowu odwagi by być razem. Ale widzę jak patrzy na ciebie William. I jestem tego na 100% pewna, że on prędzej czy później postawi cię w takiej sytuacji.-teraz to mnie zaskoczyła. Odkryła to co czuję w nie całe 5 minut.
-Ale ja mam wielką nadzieję, że się to nie zdarzy. Za dużo razy przytrafiło mi się to w gimnazjum.
-To były czasy.-czas spędziłam u niej do 3, kiedy stwierdziłam, że musze wrócić.  W domu umyłam się i położyłam się w łóżku. Nie mogłam zasnąć, ponieważ myślałam o tym całym wyborze, który miałby mnie dotyczyć, ale na szczęście nic takiego się nie zapowiada.
        Rano obudził mnie, dzwonek do drzwi, szybko zerknęłam na zegarek, który wyświetlał 9.30. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół, wywracając się prawie na schodach, otworzyłam drzwi.
-Hej.-Stern stał przed moim drzwiami. No tak przecież miał przyjść do mnie rano w sprawie gazety.-Mogę wejść?
-Tak pewnie.-wszedł niosąc dwa pudełka i uśmiechając się do mnie-Poczekaj chwilę muszę się ogarnąć.
-Nie ma sprawy.-zaśmiał się-Gdzie mogę to położyć?
-Tu na stole. Zaraz wracam.-pobiegłam po schodach na górę. Otworzyłam szafę wyjęłam czarne szorty i białą koszulkę. Poszłam do łazienki i przeraziłam się patrząc w lustro. Każdy włos w inną stronę. Zrobiłam porządek z sobą i zeszłam z powrotem na dół.
-Kawy?-zapytałam wyjmując filiżanki z szafki.
-Tak, dzięki.-gotową kawę postawiłam na stole i zaczęłam wybierać kartki z pudła, które miałam skończyć wczoraj.
-Mam!-krzyknęłam zadowolona, chciałam podejść do Ulricha, ale potknęłam się o inne kartki, które wcześniej rzuciłam na podłogę.
-Nic ci ni jest?-podniósł mnie, kiedy przypadkowo znowu się poślizgnęłam, tym razem szybko mnie złapał  i oplótł mnie ramionami. Długo patrzyłam w jego oczy. Ten kolor tęczówek doprowadzał mnie do obłędu.-To co to jest?
-Pierwsza dama zginęła w wypadku, samochodowym spowodowanym przez jej kochanka…- odsunęłam się od niego dwa kroki i przeczytałam maila z wczoraj.-Zdarzyło się to dokładnie 05.05, czyli w sobotę.
-Sprawdziłabyś się jako redaktorka gazety. –posłał mi uroczy uśmiech.
-Dobra zdało by się tu ogarnąć za nim znowu się poobijam …
-A właśnie miałaś mi powiedzieć, co się dzieje z Aelitą.-nie chcę tego wspominać, ale dobra niech mu będzie.
-A więc…-powiedziała wszystko oprócz tego, co palnęła Stones o moim wyborze między nim a Williamem. 
                            *  *  *

Trochę się z tym bawiłam , ale efekt końcowy w miarę mnie zadowala. Mam nadzieję, że wam się to spodoba. Oczywiście przepraszam za błędy:3 

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział III

Minął tydzień, spotkanie u Aelity i Jeremiego miało być właśnie dzisiaj. Kobieta z burzą różowych włosów otworzyła drzwi znajdujące się w jednej z najpiękniejszych kamienic Paryża. Pierwszy przybył Ulrich, zaraz po nim Yumi, trzecim gościem był, człowiek którego wcześniej każdy z nich nie spotkał. Blond włosy, bez wyróżniającego się fioletowego pasemka. Brązowe oczy i uśmiech, który prawie nigdy nie schodził mu z twarzy. Był to nie nikt inny niż Odd Della Robia, żartowniś jak ich mało. Zapukał w drewniane drzwi. Otworzył mu Belpois i wpuścił do środka.
-Odd!!-Yumi rzuciła mu się na szyje i mocno przytuliła. Zaraz po niej dosłownie to samo zrobiła Aelita na co Jeremie się skrzywił.
-Cześć stary!-wypowiedział Ulrich i uśmiechnął się nonszalancko.
-Miło cię widzieć.-rzucił, krótko gospodarz. Sam go zaprosił, a teraz tego żałuje. Wprowadzając gości do salonu zdążył zauważyć, że jego narzeczona nie odstępuje Włocha na krok, lub może po prostu mu się to zdaje. Wszyscy rozsiedli się na kanapie oraz fotelach i pogrążyli się w rozmowach. Dom był duży i przestronny. Ich  rozmowy nie trwały długo.
-Zapraszam wszystkich do stołu.-Aelita starała się wyjść poważnie, lecz zaraz potem wybuchła śmiechem. Na stole były różnorodne potrawy, od sałatek po mięsa.
-No Ali postarałaś się.-pochwalił ją Włoch na co ona lekko zarumieniła się. Jeremie miał już tego poważnie dość, że cały czas Odd obrzuca ją jakimś komplementem. Jako jedyny nie włączał się w rozmowę. Postanowił odejść. Udał się na drugie piętro swojego mieszkania. Jego brak zauważyła Yumi, która postanowiła z nim porozmawiać. Poszła jego śladami. Znalazła go siedzącego pod drzwiami do sypialni.
-O co chodzi?-czarnowłosa przysiadła się do niego.
-Nic po prostu głowa mnie boli.-okularnik nie wiedział jak ma się bronić.
-Jeremie, proszę cię, nie kłam.-Japonce nie było ciężko go rozgryźć-Powiedz co się stało, przecież byliśmy przyjaciółmi i można stwierdzić, że dalej jesteśmy. Przecież wiesz, że zawsze starałam się ci pomóc, mogę i teraz.
-Dobrze.-ciche westchnienie Francuza, mówiło samo za siebie, że jest zdenerwowany- Chodzi o Odda, od kiedy tu przyszedł, Aelita nie odrywa się od niego. Nie zwracają na mnie w ogóle uwagi. Tak jak bym był nikim.
-Oj nie bądź zazdrosny, przecież ona kocha ciebie i tylko ciebie. Niedługo weźmiecie ślub i będziecie żyć z gromadką dzieci.-na te słowa Yumi cicho zachichotała- Dawno się nie widzieli, musisz to zrozumieć. Minęło wiele czasu odkąd widzieli się ostatni raz. To, że tobie i jej wyszło to nie znaczy, że z każdym z nas było tak samo. Ten tydzień wiele zmienił, siedzimy tu wszyscy razem jako nowa i stara rodzina.
-Dzięki Yumi..
-Nie ma sprawy, a teraz idź przemyj twarz bo wyglądasz nie najlepiej.-Yishiyama schodziła powoli po schodach kiedy usłyszała swoje imię.
-Jak tam Ulrich jak cię się układa z Yumi?-Włoch wyszczerzył zęby i czekał na odpowiedź.
-Przyjaciele i nic więcej.-spokojny jak zawsze Stern nie zareagował jakoś specjalnie.
-Tylko nie mów, że jej nie kochasz…-Odd prowokującym tonem starał się wyprowadzić Sterna z równowagi.
-Ty się po prostu nic nie zmieniłeś..-niedbały uśmiech pojawił się na twarzy Niemca-Chcesz na siłę uszczęśliwiać ludzi. Przestań dyktować mi to co mam czuć! To czy ją kocham czy nie to nie jest twój interes.
-Wyluzuj…Masz 24 lata, a denerwujesz się jakbyś miał 15.-Della Robia jest najwidoczniej zadowolony z tego co zrobił. Aelita siedziała tylko cicho śmiejąc się. Chwilę potem, dołączył do nich spokojny  Jeremie i lekko rozkojarzona Yumi. Siedzieli w zupełnej ciszy, dopóki nie przerwał jej dzwonek do drzwi.
-Kto to?-zapytał Ulrich, przyglądając się chwilowo czarnowłosej istocie siedzącej obok. Gospodyni wzruszyła ramionami i podeszła do drzwi. W progu stał William, mocno rozkojarzony mężczyzna wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
-Wiem, że się mnie spodziewaliście, ale Odd miał wam powiedzieć, że przyjdę.-lekko czerwony, wskazał ręką na śmiejącego się Włocha. Wszyscy powitali spóźnionego gościa z wielką radością oprócz Japonki.
-Yumi czy coś nie tak?- Dunbar położył rękę na jej ramieniu.
-Nie dotykaj mnie!- Yumi warknęła i założyła buty zostawione po przybyciu do domu w przed pokoju, zabrała torebkę i wyszła z mieszkania. Wsiadła do samochodu ledwo powstrzymując łzy. Nie zauważyła, bruneta, który wsiadł do jej samochodu.
-Ej co się stało?-mężczyzna złapał, zdenerwowaną przyjaciółkę za rękę. Nie sprzeciwiła się temu, było to dla niej nawet przyjemne.
-Po moim wyjeździe William zadzwonił do mnie. Powiedział mi, że jestem nikim. Mówił mi, że mnie kochał. Powiedział mi, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, dlatego, że nie radze sobie z problemami i wolałam od nich uciec.-po jej twarzy spływały łzy, których nie nadążała ścierać-Dziś zjawił się jak gdyby nigdy nic i liczył na miłe powitanie z mojej  strony.

-Przestań się nim przejmować-Stern przytulił ją, powtarzając sobie w myślach by nie palnąć teraz nic głupiego.
                                                *  *  *
Jedyne co mogę dodać jest to, że błędy mnie kochają i z góry przepraszam za ich miłość do mnie.

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział II

                                                                                                                                                                            
Jeszcze 2 godziny do spotkania Yumi z Ulrichem. Wczoraj był dla niej obojętny dziś jednak czuję, że wszystkie jej uczucia jakimi go darzyła w gimnazjum powoli wracają. Jakby nie mogło to przeminąć z czasem. Nienawidzi się za to, że zawsze jakaś część jej żyję przeszłością. Nie zamierzała się ubierać w żadne sukienki, przecież nie idzie na randkę. Wybrała luźny pudrowo-różowy T-shirt i granatowe rurki. Strój uzupełniła marynarką z ¾ rękawami i czarnymi szpilkami. Włosy puściła wolno i lekko zakręciła je lokówką. Pomalowała usta czerwoną szminką i maznęła rzęsy tuszem. Z wieszaka chwyciła klucze oraz małą torebkę. Z kuchennego blatu zgarnęła telefon i wyszła z domu. Do miejsca docelowego doszła w niecałe 30 min. Przed kawiarnią czekał Stern, tylko dziś wyglądał na trochę bardziej poważnego.
-Hej.-powiedział wręczając Yumi bukiet z 10 róż.
-Hej.-chwyciła róże z dużym zdziwieniem na twarzy-Za co to?
-Czy mężczyzna nie może dać kobiecie kwiatów?-obdarzył ją uśmiechem, którego przez wszystkie lata tak je brakowało. ~Yumi ogarnij się~ skarciła w myślach sama siebie. Przecież on może mieć dziewczynę, narzeczoną lub żonę, a ja się w ona zakochuje, tak jakby od pierwszego wejrzenia, od tego przeklętego uśmiechu.
-Chodzi mi o to, za co aż 10?-odpowiedziała jej chwilowa cisza. Nienawidzi tego spojrzenia pełnego tajemniczości.-Dowiem się czy nie?
-Jedna róża za każdy rok, w którym nie mieliśmy kontaktu.-tym razem na jego twarzy widniało zmieszanie i drobne zawstydzenie-To jak wchodzimy do środka czy będziemy tak tu stać?
-Wejdźmy do środka…-otworzył przede nią drzwi i wpuścił  do środka. Zajęli miejsce przy stoliku i złożyli zamówienie. Rozmawiali o różnych rzeczach, o pracy, o tym co się stało z naszą starą paczką. Niestety wiedziała, że kiedyś padnie pytanie, z którym będzie miała kłopot.
-Słuchaj wiem, że nie masz ochoty na to, ale powiedz, dlaczego wtedy wyjechałaś nic nie mówiąc nikomu?-tego pytania z ust Ulricha właśnie się bała. Niestety wie, że nie ucieknie od tego i musi powiedzieć prawdę. Wzięła dwa głębokie wdechy.
-Pod koniec klasy 3 gimnazjum moi rodzice się rozwiedli, gdyż matka miała kochanka, który jest teraz moim ojczymem.  Sąd zadecydował, że ja i Hiroki będziemy mieszkać z matką, gdyż ojciec przez to wszystko popadł w depresję. Mama stwierdziła, że zamieszkamy w Japonii wszyscy razem. Znalazłam we Francji liceum z internatem, ale nie pozwoliła mi tam uczęszczać.-z każdym kolejnym słowem powstrzymywałam
 łzy, które napływały jej do oczu.-Był to dla mnie ciężki okres i nie chciałam żeby ktoś o tym wiedział. Wam powiedziałam tylko, że akurat tam wybrałam szkołę. Lecz ten wyjazd odciął też mnie od niektórych problemów.
-Problemów? Przecież nie było po tobie widać, że sobie nie radzisz.- szatyn przerwał jej lecz nagle pokazał by mówiła dalej.
-Miałam jeden problem, który stanowiłeś TY i William. Wywieraliście na mnie ogromną presję. Byłam z tobą, William był wściekły, byłam z Willem to ty byłeś jakby w depresji, nie byłam z żadnym to was nosiło. Wiecznie stawialiście przede mną wybór. Japonia odcięła mnie od tego, lecz ty odciąłeś się ode mnie.-po twarzy spływały jej łzy, które otarła.
-Nie wiedziałem, że aż tak działałem ci na nerwy. Byłem po prostu w tobie szaleńczo zakochany, a ty jak na złość, naciskałaś na tą cholerną przyjaźń. Najbardziej denerwowało mnie to, że William to mógł wykorzystać i odebrać mi ciebie.-było to urocze z jego strony. Jej wzrok przykuła niska, kobieta w szortach i w T-shircie z logiem cukierni, miała różowe włosy. Były tylko dwie opcje, albo to Aelita, albo jakaś inna przefarbowana kobieta.
-Widzisz tą w różowych włosach.-powiedziała cicho wskazując palcem.-Nie kojarzy ci się z kimś?
-Czy ja wiem…
-Na przykład z Aelitą?-pretensjonalnym głosem zwróciła się do mężczyzny siedzącego naprzeciwko.
-Możliwe…
-Ty się zastanawiaj a ja pójdę sprawdzić.-bez chwili zastanowienia ruszyła w jej stronę, albo wyjdę na idiotkę albo odzyskam najlepszą przyjaciółkę. Na plakietce widniało imię AELITA, czyli to naprawdę ona.
-Dzień dobry.-powiedziała do niej gdy była odwrócona do mnie tyłem.
-Yumi, weź mnie nie strasz.-czyli mnie poznała-Yumi?-powiedziała moje imię ze zdziwieniem-Co ty tu robisz?
-Stoję.-powiedziała żartem, w zamian dostała promienny uśmiech Stones, o ile dalej ma tak na nazwisko.
-Tak dawno Cię nie widziałam.-różowo-włosa przytuliła ją.
-Jestem też i ja.- ciepły i męski głos rozbrzmiewał się za moimi plecami.
-Ulrich!-Aelita rzuciła się mu na szyje. On chyba też nie utrzymywał z nią kontaktu.-Czekaj…Czy wy jesteście na randce?
-Nie.-powiedziałam Yumi stanowczo, lecz czuła rumieniec na polikach.
-Słuchajcie, nie mam teraz czasu, ale tu jest mój numer i adres zamieszkania.-wręczyła Yumi i Ulrichowi karteczki-Zapraszam was na obiad za tydzień w sobotę, podobno będzie też Odd, bo Jeremy znalazł jego numer.
-Czyli mam rozumieć, że tobie i Jeremiemu się ułożyło?-czyli jednak nie wszyscy podążali inną drogą.
-Jesteśmy zaręczeni!-kobieta wskazała na pierścionek widniejący na ręce. –Jak mówiłam muszę zmykać. To do zobaczenia.
Jak ona się za nią tęskniła, nie sądziła, że istnieje szansa, że ją spotka. Wie teraz, że Ulrich nie ma żony gdyż nie widziała obrączki, czyli jest jakaś szansa. ~Dziewczyno dlaczego to cię tak interesuje~. Znowu głos w głowie Yumi postanowił popsuć jej marzenia.
-My też chyba powinniśmy już iść.-z rozmyślań obudził mnie Ulrich, który zerkał na nią czekoladowymi, mocno uwodzącymi oczami. Wyszła z kawiarni z bukietem róż. Całą drogę do domu towarzyszył jej Stern, który cały czas ją zagadywał. Doszli do jej domu, co świadczyło, że to koniec tego emocjonalnego spotkania.
-Teraz wiesz gdzie mieszkam.-stwierdziła Yumi pokazując dwupiętrowy dom, który wybudował dla mnie specjalnie tata.
-Do zobaczenia Yumi.-powiedział zbliżając się trochę do mnie.
-Do zobaczenia.-powiedziała i dałam mu całusa w policzek zostawiając ślad czerwonej szminki.

Weszła do domu i oparła się o zamknięte drzwi. Zastanawiała się ,dlaczego jestem w nim tak bardzo zakochana mimo, że dziś było nasze drugie spotkanie od 10 lat.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział I

-Yumi!!-rozlegał się głos ze szpitalnej dyżurki. Szybkim krokiem przez korytarz szła kobieta o długich czarnych włosach, związanych w kucyk. Miała bladą cerę i brązowe oczy. Ubrana była w fioletową bluzę* i białe spodnie, a na nogach miała granatowe Crocsy. Do jej kieszonki na bluzie umieszczona była plakietka na, której widniał napis mgr. Yumi Yishiyama .
-Co się stało?-spytała wchodząc do pomieszczenia.
-Czy możesz iść do sali 23, jest tam pacjent po operacji.-powiedział starszy doktor z brodą.
-Ale po co mam tam iść?-zapytała Japonka-Myślałam, że pielęgniarki już tam były..
-Przecież dobrze wiesz, że teraz prawie wszystkie pielęgniarki są na urlopach i  niektóre obowiązki przeszły na nas.-facet siedzący za biurkiem trochę się poirytował-Masz się go zapytać czy nie miał odruchów wymiotnych i czy nie potrzebuje leków przeciwbólowych.
Yumi wyszła posłusznie z pomieszczenia cicho wyzywając pielęgniarki. Wolno kroczyła przez pusty korytarz szpitala. Kobieta w końcu doszła do miejsca docelowego i otworzyła drzwi. Ujrzała bruneta, który oglądał film na laptopie.
-Dzień dobry!-mężczyzna odłożył komputer i przywitał się.
-Dzień dobry.-kobieta odpowiedziała i chwyciła teczkę z aktami pacjenta. Zauważyła, że imię i nazwisko nie było uzupełnione i szybko musiała to naprawić.
-Przepraszam, ale muszę tu coś uzupełnić czy może mi Pan powiedzieć jak się nazywa?
-Ulrich Stern.-odpowiedział bez zawahania. Japonka na wypowiedziane nazwisko upuściła długopis. Nazwisko, które dla niej kiedyś tyle znaczyło, mogła usłyszeć po raz pierwszy od tylu lat. Wchodząc tu od razu mogła zauważyć, że jest w nim coś znajomego. Ulrich wstał z łóżka i podniósł długopis. Chciał wręczyć Yumi zgubę kiedy zobaczył nazwisko na plakietce. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął.
-Czy moje nazwisko aż tak Cię przeraża?-Stern zapytał wracając powoli do łóżka.
-O co chodzi?
-W tym momencie unikasz mojego wzroku, a przed chwilą było po tobie widać, że masz ochotę z tond uciec i dalej masz…
-To wcale nie tak…-Yshiyama próbowała się bronić ale nie najlepiej jej to wychodziło.
-Yumi.. -Niemiec uniósł jedną brew-Może po prostu boisz się tego, że kilka lat temu wszystko zostawiłaś i tak po prostu wyjechałaś, a teraz myślisz, że jestem zły za to?
Po twarzy Yumi popłynęła łza, każde jedno słowo tak mocno ją dobijało.
-Przepraszam…-Stern ledwo wydusił z siebie to słowo-Po prostu mnie poniosło.
-Widzimy się pierwszy raz prawie od 10 lat, a ty już wytykasz mi błędy. Za kogo ty się w ogóle masz? Próbowałam utrzymać z tobą kontakt ale ty nie odbierałeś telefonu i nie opisywałeś na sms’y. I to ja tu popełniłam błąd.
-Żyjąc tyle lat z ojcem, jestem po prostu chamski!-Yumi usiadła na brzegu jego łóżka.-Pomińmy temat. W ramach przeprosin zapraszam cię na kawę jak wyjdę ze szpitala…
- A właśnie.-Yumi przypomniała sobie w jakiej sprawie przyszła- Jeśli nie masz odruchów wymiotnych i nic cię nie boli, to prawdopodobnie wyjdziesz jeszcze dzisiaj.
-Czyli widzimy się jutro?-posłał jej uśmiech na co ona nie widocznie wzdrygnęła się.
-A gdzie i o której?
-Sama wybierz…
-Cukiernia ,,Słodycz’’ o 15?
-Nie ma sprawy.
                                             *  *  *
(W tym samym czasie u Aelity i Jeremiego)
-Aelita!!-krzyk dobiegał się z kuchni.
-Co się stało Jeremi?-znudzona Stones zapytała sprzed telewizora.
-Już nie ważne.-Belpois szukał miski kiedy nagle jedna ze szklanek upadła. Przestraszona Aelita szybko pobiegła do kuchni. Zobaczyła swojego narzeczonego** sprzątającego odłamki szkła.
-Mogę się założyć, że za nim my weźmiemy ślub nie będziemy mieli żadnych szklanek i kubków.- różwo-włosa sarkastycznie powiedział i wybuchła  śmiechem.
-Może czas już zacząć planować nasz ślub?-okularnik uśmiechnął się uroczo i objął  w pasie swoją wybrankę.
-Sprawdzałam terminy i najbliższy jest na lipiec, a mamy maj czyli jeszcze trochę poczekamy.
-Szybko to zleci i za nim się obejrzysz będziemy mieć piękne dzieci..
-Widzę, że masz co do mnie duże plany.-Aelita pocałowała chłopaka w czubek nosa i wróciła przed telewizor. Miała wolny piątek i postanowiła go przeleżeć na kanapie, między innymi dlatego, że w sobotę cały dzień pracuje w cukierni.
­­­­­­­­­­­­­­­­­_______________________________________________________
*bluza-w szpitalu jest to inaczej koszulka, która stanowi część mundurku lekarzy i pielęgniarek
**postanowiłam, że ich od razu połączę, gdyż mam co do nich plany

Zakończyłam wprost nijak i nie jestem z tego zadowolona, ale napisałam rozdział pierwszy i jestem zadowolona, że coś się tu pojawiło.  
Moich błędów proszę nie brać pod uwagę.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Prolog

         Szóstka przyjaciół, wyglądająca w gimnazjum na nie rozłącznych, dzień w dzień robili coś niezwykłego. W momencie, gdy wszystko powoli zaczęło się kończyć ich przyjaźń się rozpadła. Niektórzy starali się utrzymywać kontakt, ale działało to tylko kilka miesięcy. Żadne z nich nie wiedziało, że pracują i żyją w tym samym mieście-Paryżu. Prawdopodobnie mijali się na ulicach miasta, nie wiedząc kim w ogóle są. Yumi, Ulrich, Aelita, Odd, Jeremi, William, dziś już nikt by o nich nie powiedział, że są tymi samymi ludźmi, którzy walczyli o przyjaźń mimo wszystko. Całkowicie obcy i inni.
Co się wydarzy kiedy dojdzie do spotkania?
Czy odzyskają to co zostało utracone kilka lat temu?
Odrodzi się przyjaźń czy może coś więcej?
 Pytania bez odpowiedzi, lecz życie lubi zaskakiwać i odpowiedź może udzielić w każdej chwili.
___________________________________________________________________________
 Coś mnie tknęło do założenia tego bloga. Ten post sam za siebie opisuje, że będzie to o dorosłym życiu 6 przyjaciół. 
Oczywiście ten blog postanowił ze mną nie współpracować i za wszelkie błędy kolorystki(w przypadku poprzedniego posta) przepraszam.

Kto jak i co?

                  Yumi Ishiyama
                   23.11.1989
                 Pracuje jako lekarz na oddziale chirurgii ogólnej.
                                            Ulrich Stern
                                18.06.1990
                 Redaktor naczelny gazety ,, La vie a Paris”.
                 Aelita Stones
                                09.06.1990
                Właścicielka sławnej na całą Francję cukierni ,,Słodycz”.
                                          Odd Della Robia
                                12.10.1990
                Jest aktorem głosowym(udziela głosu).
                                          William Dunbar
                                27.01.1989
                                             Prawnik.
                                          Jeremie Belpois
                                02.03.1990
                Nauczyciel informatyki  w szkole.



_______________________________________________________
Jest to zrobione tak, że na chwilę obecną bohaterowie mają 24-25 lat. Akcja zacznie rozgrywać się w maj/czerwiec 2014.