czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział II

                                                                                                                                                                            
Jeszcze 2 godziny do spotkania Yumi z Ulrichem. Wczoraj był dla niej obojętny dziś jednak czuję, że wszystkie jej uczucia jakimi go darzyła w gimnazjum powoli wracają. Jakby nie mogło to przeminąć z czasem. Nienawidzi się za to, że zawsze jakaś część jej żyję przeszłością. Nie zamierzała się ubierać w żadne sukienki, przecież nie idzie na randkę. Wybrała luźny pudrowo-różowy T-shirt i granatowe rurki. Strój uzupełniła marynarką z ¾ rękawami i czarnymi szpilkami. Włosy puściła wolno i lekko zakręciła je lokówką. Pomalowała usta czerwoną szminką i maznęła rzęsy tuszem. Z wieszaka chwyciła klucze oraz małą torebkę. Z kuchennego blatu zgarnęła telefon i wyszła z domu. Do miejsca docelowego doszła w niecałe 30 min. Przed kawiarnią czekał Stern, tylko dziś wyglądał na trochę bardziej poważnego.
-Hej.-powiedział wręczając Yumi bukiet z 10 róż.
-Hej.-chwyciła róże z dużym zdziwieniem na twarzy-Za co to?
-Czy mężczyzna nie może dać kobiecie kwiatów?-obdarzył ją uśmiechem, którego przez wszystkie lata tak je brakowało. ~Yumi ogarnij się~ skarciła w myślach sama siebie. Przecież on może mieć dziewczynę, narzeczoną lub żonę, a ja się w ona zakochuje, tak jakby od pierwszego wejrzenia, od tego przeklętego uśmiechu.
-Chodzi mi o to, za co aż 10?-odpowiedziała jej chwilowa cisza. Nienawidzi tego spojrzenia pełnego tajemniczości.-Dowiem się czy nie?
-Jedna róża za każdy rok, w którym nie mieliśmy kontaktu.-tym razem na jego twarzy widniało zmieszanie i drobne zawstydzenie-To jak wchodzimy do środka czy będziemy tak tu stać?
-Wejdźmy do środka…-otworzył przede nią drzwi i wpuścił  do środka. Zajęli miejsce przy stoliku i złożyli zamówienie. Rozmawiali o różnych rzeczach, o pracy, o tym co się stało z naszą starą paczką. Niestety wiedziała, że kiedyś padnie pytanie, z którym będzie miała kłopot.
-Słuchaj wiem, że nie masz ochoty na to, ale powiedz, dlaczego wtedy wyjechałaś nic nie mówiąc nikomu?-tego pytania z ust Ulricha właśnie się bała. Niestety wie, że nie ucieknie od tego i musi powiedzieć prawdę. Wzięła dwa głębokie wdechy.
-Pod koniec klasy 3 gimnazjum moi rodzice się rozwiedli, gdyż matka miała kochanka, który jest teraz moim ojczymem.  Sąd zadecydował, że ja i Hiroki będziemy mieszkać z matką, gdyż ojciec przez to wszystko popadł w depresję. Mama stwierdziła, że zamieszkamy w Japonii wszyscy razem. Znalazłam we Francji liceum z internatem, ale nie pozwoliła mi tam uczęszczać.-z każdym kolejnym słowem powstrzymywałam
 łzy, które napływały jej do oczu.-Był to dla mnie ciężki okres i nie chciałam żeby ktoś o tym wiedział. Wam powiedziałam tylko, że akurat tam wybrałam szkołę. Lecz ten wyjazd odciął też mnie od niektórych problemów.
-Problemów? Przecież nie było po tobie widać, że sobie nie radzisz.- szatyn przerwał jej lecz nagle pokazał by mówiła dalej.
-Miałam jeden problem, który stanowiłeś TY i William. Wywieraliście na mnie ogromną presję. Byłam z tobą, William był wściekły, byłam z Willem to ty byłeś jakby w depresji, nie byłam z żadnym to was nosiło. Wiecznie stawialiście przede mną wybór. Japonia odcięła mnie od tego, lecz ty odciąłeś się ode mnie.-po twarzy spływały jej łzy, które otarła.
-Nie wiedziałem, że aż tak działałem ci na nerwy. Byłem po prostu w tobie szaleńczo zakochany, a ty jak na złość, naciskałaś na tą cholerną przyjaźń. Najbardziej denerwowało mnie to, że William to mógł wykorzystać i odebrać mi ciebie.-było to urocze z jego strony. Jej wzrok przykuła niska, kobieta w szortach i w T-shircie z logiem cukierni, miała różowe włosy. Były tylko dwie opcje, albo to Aelita, albo jakaś inna przefarbowana kobieta.
-Widzisz tą w różowych włosach.-powiedziała cicho wskazując palcem.-Nie kojarzy ci się z kimś?
-Czy ja wiem…
-Na przykład z Aelitą?-pretensjonalnym głosem zwróciła się do mężczyzny siedzącego naprzeciwko.
-Możliwe…
-Ty się zastanawiaj a ja pójdę sprawdzić.-bez chwili zastanowienia ruszyła w jej stronę, albo wyjdę na idiotkę albo odzyskam najlepszą przyjaciółkę. Na plakietce widniało imię AELITA, czyli to naprawdę ona.
-Dzień dobry.-powiedziała do niej gdy była odwrócona do mnie tyłem.
-Yumi, weź mnie nie strasz.-czyli mnie poznała-Yumi?-powiedziała moje imię ze zdziwieniem-Co ty tu robisz?
-Stoję.-powiedziała żartem, w zamian dostała promienny uśmiech Stones, o ile dalej ma tak na nazwisko.
-Tak dawno Cię nie widziałam.-różowo-włosa przytuliła ją.
-Jestem też i ja.- ciepły i męski głos rozbrzmiewał się za moimi plecami.
-Ulrich!-Aelita rzuciła się mu na szyje. On chyba też nie utrzymywał z nią kontaktu.-Czekaj…Czy wy jesteście na randce?
-Nie.-powiedziałam Yumi stanowczo, lecz czuła rumieniec na polikach.
-Słuchajcie, nie mam teraz czasu, ale tu jest mój numer i adres zamieszkania.-wręczyła Yumi i Ulrichowi karteczki-Zapraszam was na obiad za tydzień w sobotę, podobno będzie też Odd, bo Jeremy znalazł jego numer.
-Czyli mam rozumieć, że tobie i Jeremiemu się ułożyło?-czyli jednak nie wszyscy podążali inną drogą.
-Jesteśmy zaręczeni!-kobieta wskazała na pierścionek widniejący na ręce. –Jak mówiłam muszę zmykać. To do zobaczenia.
Jak ona się za nią tęskniła, nie sądziła, że istnieje szansa, że ją spotka. Wie teraz, że Ulrich nie ma żony gdyż nie widziała obrączki, czyli jest jakaś szansa. ~Dziewczyno dlaczego to cię tak interesuje~. Znowu głos w głowie Yumi postanowił popsuć jej marzenia.
-My też chyba powinniśmy już iść.-z rozmyślań obudził mnie Ulrich, który zerkał na nią czekoladowymi, mocno uwodzącymi oczami. Wyszła z kawiarni z bukietem róż. Całą drogę do domu towarzyszył jej Stern, który cały czas ją zagadywał. Doszli do jej domu, co świadczyło, że to koniec tego emocjonalnego spotkania.
-Teraz wiesz gdzie mieszkam.-stwierdziła Yumi pokazując dwupiętrowy dom, który wybudował dla mnie specjalnie tata.
-Do zobaczenia Yumi.-powiedział zbliżając się trochę do mnie.
-Do zobaczenia.-powiedziała i dałam mu całusa w policzek zostawiając ślad czerwonej szminki.

Weszła do domu i oparła się o zamknięte drzwi. Zastanawiała się ,dlaczego jestem w nim tak bardzo zakochana mimo, że dziś było nasze drugie spotkanie od 10 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz