Ulrich
Stałem pod
szpitalem i czekałem na Yumi. Nie to, że coś się jej stało, ale czekałem aż
skończy prace, ponieważ zaprosiłem ją na kolacje. Jestem w niej zakochany od…od
naszego pierwszego treningu. Po drodze zdarzyło mi się kilka innych pobocznych
związków, ale nigdy nie wychodziły. Zawsze szukałem takiego samego ideału jakim
jest Ishiyama. I teraz ją znalazłem i chcę mieć już na zawsze obok siebie. To
czy będziemy w jakimś poważnym związku, nie ma teraz dla mnie znaczenia. Po
prostu stwierdziłem, że na razie trzeba odbudować naszą przyjaźń.
Stałem tak już od
10 minut. Gdy nagle przywiało Williama. Zastanawiam się czego on tu szuka.
-Cześć.-mężczyzna przywitał się ze mną i oparł się o ścianę.
-Cześć.-sucho odpowiedziałem. Mimo, że minęło te kilka lat,
dalej darzę go czystą nienawiścią. Do tego zrobił rzeczy, których nie jest
łatwo zapomnieć.
-Czekasz na kogoś?-zmierzył mnie wzrokiem i pokręcił głową- Bo
wyglądasz jak byś prosto ze wsi przyjechał.
-Ile ty masz lat człowieku, by takimi tekstami
rzucać?-wywróciłem oczami.
-Daj spokój…I tak wiadomo, że Yumi woli mnie!-ja nie wierze w
to co słyszę. Z nim jest chyba coś nie tak! Próbuje wzbudzić we mnie zazdrość
tak jak to robił 10 lat temu. Istny koszmar.-Uwierz, że niedługo będziemy parą
i będziemy mieć piękne dzieci, a ty pójdziesz w kąt! Jak zawsze!
-Szczerze w to wątpię!-jego pewność siebie jest dobijająca, że
aż śmieszna.
-Oj Stern ty jeszcze nie wiesz na co mnie stać!
-Uwierz, że wiem.
-Nie, nie wiesz…-po tych słowach uderzył mnie pięścią w twarz.
Teraz dopiero ogarnąłem, że on może być pod wpływem alkoholu albo czegoś
innego. Nie zastanawiając się długo, po prostu zrobiłem to samo co on, w
prezencie ode mnie dostał podbite oko. Niestety nie był to jeszcze koniec tej
całej szarpaniny…
Yumi
Mam już po uszy
mojej pracy. To jak ludzie potrafią wydziwiać to jakaś masakra. Przez nich
muszę zostać chwilę dłużej, a umówiłam się z Ulrichem. Nie wiem czy to takie
zwykłe spotkanie czy może raczej randka.
Nie ważne, liczy się to, że będę mogła z nim przebywać sam na sam. Kończę
uzupełniać raport i mogę już sobie iść.
W szatni
przebrałam się ze szpitalnego mundurka i ruszyłam w stronę wyjścia. Wychodząc ze szpitala ujrzałam dwie sylwetki.
Był to Ulrich i William i się…bili. Szybko do nich podbiegłam i ich
rozdzieliłam. Gdybym zareagowała trochę później, to by się zdążyli pozabijać.
-Co wy robicie do jasnej cholery!?-stanęłam pomiędzy nim
uniemożliwiając im jakikolwiek kontakt między sobą.
-Yyyy…nooo….yyy- oby dwoję w tym samym czasie nie wiedzieli co
powiedzieć.
-No co ‘yyy’?! Ile wy macie lat by sobie jakieś bijatyki
urządzać?!-patrząc na poobijaną twarz Sterna, nie wiem sama dlaczego łzy mi
napłynęły do oczu. Mogłam się domyślić, że to William zaczął, gdyż na ogół ma
gdzieś inne rozwiązania.-Co ty w ogóle robisz?-pytanie skierowałam do Dunbara,
nie wyczułam alkoholu, czyli jedną z kilku przyczyn tego napadu agresji można
wykluczyć.
-Chciałem zrobić ci niespodziankę!-powiedział opierając się o
barierkę.
-Idź do domu!-próbuję skończyć tę rozmowę, za nim będzie za
późno…Niemiec tylko się nam przygląda, ale za to stoi bardzo blisko mnie gdyż
czuję jego przyspieszony oddech na karku.
-Nie!-krzyknął tak głośno, że aż ptaki z pobliskiego drzewa po
prostu odleciały.
-Do domu!-powiedziałam przez zaciśnięte zęby, wściekłym
głosem.
-Nigdzie nie idę…-no nie mogę, teraz to ja mam ochotę tak mu
przywalić, że sama się zastanawiam dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.
-Przestań dyskutować i idź do domu i przemyśl sprawę…-lekko
przesłodzonym głosem w końcu udało mi się go pozbyć. Obracam się w stronę Sterna.
-Na ciebie brakuje mi już słów…-powiedziałam cicho i go
wyminęłam.
Wsiadłam do
samochodu i pojechałam prosto do domu. Ręce trzymałam sztywno na kierownicy, a
mój wzrok był przykuty do ulicy. Po co Ulrich w ogóle, się tak zawziął.
Zazwyczaj sobie odpuszczał. Wroga wymijał i unikał kolejnego konfliktu. Weszłam
do domu, a łzy momentalnie zaczęły spływać mi po policzkach. Szybko je otarłam
za nim kolejne spłynęły. Nalałam sobie szklankę wody i usiadałam przy stole.
Kubek przesuwałam raz w prawo raz w lewo. Po mojej twarzy spływało coraz więcej
łez. Otarłam je chusteczką, a zaraz po tym usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je i poczułam dość przyjemny dreszcz. Stał tam Stern mimo pobijanej
twarzy i jednej nie dużej krwawej ranie, można było zauważyć na jego twarzy
delikatny uśmiech.
-Mogę wejść?-wpuściłam go do środka i wskazałam miejsce przy
stole, a sama poszłam po apteczkę do łazienki. Wyjęłam wodę utlenioną i wylałam
kilka kropelek na ranę znajdującą się przy skroni. Na czystą ranę nakleiłam
plaster. Z zamrażarki wyjęłam, mrożony groszek, gdyż nic innego nie mogłam
znaleźć i przyłożyłam do podbitego oka.
-Słuchaj…Ja…Nie chciałem żeby tak wyszło…-sam z siebie zaczął
się tłumaczyć-Po prostu zaczął się mnie czepiać, a potem po prostu mi
przyłożył, więc ja nie zostałem mu dłużny.-nie miałam zamiaru się odzywać-
Wiem, że jesteś na mnie zła, że popsułem nasz wieczór i jest mi bardzo przykro
z tego powodu…-oparłam się łokciami o krzesło, które stało naprzeciwko niego-Naprawdę
bardzo, bardzo przepraszam-wstał i zaczął się kierować do drzwi frontowych.-Powinienem
już iść.
-Nie, nigdzie nie idziesz!-stanowczym głosem powstrzymałam
go od opuszczenia mojego domu.-Nie w tym stanie…
-Czyli nie jesteś na mnie zła?-na jego twarzy malował się
uśmiech, tak bardzo uroczy i oszałamiający.
-Owszem jestem.-starałam się nie poddać tym nieziemskim
tęczówką, ale jakoś słabo mi to wychodziło.
-Na pewno?!-przybliżył się do mnie i delikatnie objął mnie w
pasie.
-Dobra, nie jestem zła…Po prostu się o ciebie martwię...-odparłam i lekko oparłam się dłoniami
o jego umięśniony tors.- Ty mnie tu nie podrywaj tylko, się nastaw na spanie na
kanapie.
-Ja cię nie muszę podrywać, bo i tak jesteś moja!
-Nie jesteś zbyt pewny siebie Stern?!- odsunęłam się od niego
i skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
-Nie.-rzekł i przyciągnął mnie tak, że przylegałam do niego całym
ciałem i namiętnie pocałował. Czyli, że on też coś do mnie czuł…
-Ale i tak śpisz na kanapie…
-Myślałem, że się uda!-udając zirytowany głos, musnął mnie
lekko w szyje.
Witam!
OdpowiedzUsuńZgłosiłaś się do Spisu Opowiadań o Code Lyoko, co przypominam jest równoznaczne z akceptacją regulaminu obowiązującego na stronie. W związku z tym proszę o umieszczenie w widocznym miejscu linku do Spisu, bądź informacji w poście/zakładce.
Pozdrawiam Lyoko Angel!
Boskie *.* Musze przepraszam. Pisze sie z tond czy tąd ? Wiliam kurde no xd Miala byc piekna kolacja ;c Yumi no, no. Chlopcy sie o Ciebie bija. :D I ta piekna scenka na koniec :*
OdpowiedzUsuńZmieniłam ten fragment, bo moja ortografia leży, może nie aż natak bardzo ale leży. Dziękuje za miły komentarz :3 :)
UsuńC;
Usuń